czwartek, 16 grudnia 2010

początek

Zdecydowanie zbyt mało czasu spędzam w tramwajach...

Do takiego wniosku dochodzę po każdej rozmowie z Nim, zaczynającej się od słów: "skończyłem czytać książkę", czy: "koniecznie musisz to przeczytać". Cały Kuba. Spędza codziennie około godziny w tramwaju lub  autobusie na trasie dom-uczelnia lub na odwrót. Wciąż nie mogę się nadziwić; może wiać, może chwiać, może nie być miejsc siedzących - wystarczy kawałek powierzchni do oparcia pleców. Jedyne co wtedy potrafi skutecznie przeszkodzić oddawanie się literaturze to wycieczka klasowa w tym samym środku transportu...

Lubię słuchać o każdej przeczytanej książce. To jak opowiadanie o zabawce z dzieciństwa. Setka uwag i szczegółów. Często słyszę o perypetiach kolejnych bohaterów, nowych przemyśleniach. 

Nie przyznam się jak dużo czasu zajmuje mi przebrnięcie przez niektóre z pożyczonych od Niego książek bo mi wstyd. Jak to jest? Mieszkam bliżej uczelni czyli teoretycznie mam więcej czasu. Może i siedzę dłużej nad nauką w domu, ale pracuję dużo mniej niż On. I co? I najwyraźniej im więcej ma się czasu, tym trudniej się zorganizować.

Żeby nie wyjść na tłuka: książki czytam :) W pociągu, w łóżku, w poczekalni i na hamaku. Najbardziej lubię czytać gdy pada. Za oknem plucha, ziąb i pranie żabami, a człowiek zakopuje się w ciepłym wyrku z ulubioną lekturą, kocykiem i kubkiem herbaty. I kotem najlepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz